
– Potem poprosiłam jeszcze raz, ale znowu mi zakazała odchodzić od kasy. W końcu nie wytrzymałam i… – przerywa kasjerka z Biedronki. Kiedy mocz spływał po jej nogach, kobieta myślała, że zapadnie się pod ziemię. – Takie upokorzenie! – krzyczy pani Wiola. – Wszyscy patrzyli na mnie w taki sposób, że ten wzrok pali mnie do tej chwili – mówi ze smutkiem w głosie. W końcu zamroczona, w zasikanych spodniach kobieta dotarła do łazienki. Ale nawet wtedy nie mogła liczyć na wyrozumiałość szefowej. – Nawrzeszczała na mnie, że to nie jest przedszkole i muszę sobie radzić w takich sytuacjach. Zapłakana wróciłam do domu-mówi Wioletta K. Od tamtej pory pani Wioletta jest na zwolnieniu lekarskim. Nie wyobraża sobie, żeby mogła wrócić do tej pracy, szczególnie, że jej kierowniczka najpierw została dyscyplinarnie zwolniona, a później przywrócono ją do pracy. Tą szokującą sprawą zajęła się już Państwowa Inspekcja Pracy.
Na tym jednak nie koniec dramatu pani Wioli. Kilka dni temu ktoś wybił szyby w oknach jej mieszkania. Czyżby to zemsta za to, że kobieta poinformowała policję?
– Badamy, co się stało – kwituje sprawę Paweł Tymiński, rzecznik firmy Jeronimo Martins Dystrybucja S. A., do której należy sieć sklepów Biedronka. -Poza tym zaproponowaliśmy tej pani pracę w innym ze sklepów naszej sieci – bezczelnie dodaje.