Pierwszy strajk w polskim hipermarkecie
Kasjerzy, sprzedawcy, magazynierzy Tesco w Tychach odeszli wczoraj na dwie godziny od stanowisk pracy. Gdy szefowie posadzili na ich miejsca pracowników tymczasowych, strajkujący ustawili się w szpaler wzdłuż kas, blokując klientom dojście. Przez głośniki wzywano ich do powrotu do pracy, powtarzając, że strajk jest nielegalny. Bezskutecznie. – Zastraszają nas od kilku dni zwolnieniami – mówili nam pracownicy. – Ale my się nie boimy. Jak nas zwolnią, to nie będzie miał kto u nich pracować, a my pracę znajdziemy od ręki.
Po kwadransie sklep zamknięto, a klientów wyprowadzono bocznymi drzwiami.
Strajkujący zarabiają od 500 do 800 zł miesięcznie na rękę. Żądają podwyżek o 700 zł. Wczoraj, mimo zaproszeń przez megafony, nikt z dyrekcji do nich nie wyszedł. Dziś mają rozmawiać z dyrekcją.
Strajk zakończył się przed 17.